Reklama

Skazani na gaz

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

historia polskiej bajki o łupkowym gazie zapowiada się burzliwie. Co przyniesie nam „rewolucja gazowa”? - to mocne pytanie podnieca przede wszystkim polityków, którzy już dziś gotowi są zapowiadać szansę na zahamowanie spowolnienia gospodarczego, bezpieczeństwo emerytur dla naszych dzieci i wnuków, likwidację deficytu budżetowego państwa. Eksperci w dziedzinie energetyki i gospodarki są ostrożniejsi w szacowaniu profitów, jednak podkreślają największy zysk, czyli uniezależnienie się Polski od coraz droższego dla nas gazu rosyjskiego. W Polsce tzw. zasoby wydobywane gazu łupkowego szacuje się na 1-5 bln m3. Najistotniejsze jest to, że nawet najmniejsza z przypuszczalnych wielkości wydobycia przekracza kilkakrotnie poziom krajowej konsumpcji gazu.

Zbijanie polskiej gorączki gazowej

Polska jest dziś krajem zdecydowanie największej aktywności poszukiwawczej na świecie (poza USA i Kanadą). Już kilka lat temu światowy przemysł naftowy docenił potencjał polskich złóż łupkowych. Doświadczyliśmy gorączki gazowej. W ciągu minionych 3 lat większość obszarów gazonośnych została pokryta koncesjami poszukiwawczymi. Na podstawie odwierconych już 14 otworów można zakładać optymizm, żeby jednak mieć bardziej pewny obraz zasobów, trzeba wykonać ok. 150-200 wierceń.
Aby nastał w Polsce „złoty wiek gazu”, należy przygotować złotą technologię, sprostać wyzwaniom ekologicznym oraz przede wszystkim zapewnić znakomitą organizację - administracja kraju musi sprawnie przygotować i nadzorować wydobycie tego „złota”. Z pewnością potrzebne są odpowiednie regulacje prawne.
Pojawiają się uzasadnione obawy, że na polskich regulacjach prawnych może się odcisnąć prawo UE, ograniczając swobodne korzystanie Polski ze swego bogactwa, że UE będzie chciała minimalizować lub wręcz uniemożliwić wydobycie polskiego gazu łupkowego. Na niedawno odbytej w Krakowie konferencji dotyczącej rozwoju infrastruktury gazowej komisarz UE ds. energii Günther Oettinger zaprzeczył pogłoskom, jakoby ta kwestia miała stać się przedmiotem regulacji europejskich, ale tak naprawdę nie wiadomo, jak sytuacja dalej się potoczy... Jak mówi eurodeputowany Konrad Szymański, choć traktat europejski wyłącza w tej sprawie kompetencję UE, to specjalnie tworzone prawodawstwo wtórne, zwłaszcza wokół ochrony środowiska, może znacząco wpłynąć na opłacalność wydobycia gazu łupkowego w Polsce.
Już dziś jest ponad 40 rozporządzeń i dyrektyw europejskich, które mogą hamować wydobycie polskiego gazu łupkowego. Są to rozmaite akty prawne wpływające na wydłużenie procedur administracyjnych, podczas gdy tu potrzebna jest szybka ścieżka wydawania koncesji. Konrad Szymański podkreśla, że największych niespodzianek i utrudnień można się spodziewać ze strony europejskiego lobby ekologicznego, które zapewne zostanie poparte przez obecny gazowy monopol oraz przez silne w Europie lobby odnawialnych źródeł energii. Ochrona środowiska może stać się wygodnym argumentem przeciw gazowi łupkowemu, nawet pretekstem do rezygnacji z jego wydobycia. Bo gra toczy się w istocie nie o środowisko naturalne, lecz o gigantyczne pieniądze, które ktoś może stracić. Polska powinna więc już dziś robić wszystko, aby uniknąć tych „blokad”. Wydaje się, że polscy politycy są w tej sprawie wyjątkowo zgodni. Pozostaje tylko naświetlenie powagi problemu polskiemu społeczeństwu, które może być poddawane rozmaitym wpływom i swoimi lokalnymi blokadami wesprzeć konkurencję Polski.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Wyciskanie pieniędzy ze skał

Wielką niewiadomą zarówno dla inwestorów, jak i dla polityków jest kwestia ekonomiczności wydobycia gazu łupkowego. Bardzo trudno jest dziś określić tzw. ekonomiczne zasoby - czyli te, które będą mogły być wydobywane w celu opłacalnej sprzedaży. Zadecyduje o tym przede wszystkim siła restrykcji ekologicznych oraz wielkość popytu na bliższych i dalszych rynkach.
Politycy dziś rządzący chętnie widzieliby w gazie łupkowym żyłę złota, tymczasem potencjalni inwestorzy pytają, czy wydobycie tego gazu w Polsce w ogóle będzie opłacalne. Dziś nikt - nawet firmy poszukiwawcze - nie potrafi dać wiążącej odpowiedzi. Analizujący sprawę specjaliści, ekstrapolując z doświadczeń amerykańskich, zakładają, że jeżeli nawet koszty wydobycia będą 1,5 raza wyższe niż w Ameryce, to i tak produkcja może być opłacalna.
W prace poszukiwawcze zaangażowało się kilkadziesiąt zagranicznych firm i dwie rodzime - PGNiG oraz Orlen, mające ok. 20 proc. terenu koncesyjnego. Na początku pojawił się zarzut, że koncesje na poszukiwania oddano za bezcen, teraz minister finansów już zaciera ręce i zapewne liczy, że z gazu, który nie został jeszcze wyciśnięty ze skał, da się wycisnąć spore pieniądze dla ratowania finansów państwa...
Specjalista z Państwowego Instytutu Geologicznego Paweł Poprawa oblicza, że zakładając koszt produkcji na poziomie ok. 300 dolarów z 1000 m3, cenę zbytu - ok. 370 dolarów, a opodatkowanie - ok. jednej trzeciej zysku, co roku mielibyśmy przychody fiskalne rzędu kilku miliardów zł. To poziom minimum. Planując podatki napędzane chęcią załatania dziury budżetowej, trzeba jednak przede wszystkim zadbać o to, aby nie wystraszyć inwestorów. Oczywistą sprawą jest, że ze stworzeniem przejrzystego prawa w tej mierze nie należy ani zwlekać, ani też tworzyć go w popłochu, i jak to zazwyczaj u nas bywa - byle jak, z licznymi furtkami, ponieważ potencjalni wydobywcy - a są wśród nich firmy z czołówki światowego sektora naftowego - liczą przede wszystkim na przewidywalność i stabilność swych interesów. Muszą wszak podjąć decyzję o wejściu do Polski na 20-30 lat (taki jest horyzont czasowy eksploatacji złoża).
Odpowiedź na pytanie, w jaki sposób Skarb Państwa, obywatele mają czerpać korzyści, nie jest dziś w Polsce łatwa. Dotąd nie ma bowiem na świecie systemu podatkowego stworzonego specjalnie dla wydobycia gazu łupkowego. Wykorzystuje się te obowiązujące w całości działalności wydobywczej. Oprócz zwykłego podatku dochodowego państwa tworzą jeszcze specjalny podatek od dochodów od działalności wydobywczej - stawka waha się od 30 do 50 proc. W Kanadzie i USA wszyscy wydobywcy płacą tzw. royalty, opłatę zależną od wartości wydobycia, która uwzględnia nie dochód, lecz wartość wydobywanego surowca. Niezłym rozwiązaniem jest partycypacja państwa w spółkach wydobywczych - państwa powołują specjalne spółki, które są udziałowcami w prywatnych spółkach wydobywczych.
Zdaniem wielu specjalistów, budując nasz system fiskalny, powinniśmy wykorzystać wzory stosowane w Kanadzie Zachodniej, gdzie gospodarka najbardziej przypomina europejską.
Obecnie polskie firmy wydobywcze są obłożone podatkiem dochodowym, VAT, od nieruchomości - czyli tak jak wszystkie inne. Dotyczy to również firm, które potencjalnie wydobywałyby gaz łupkowy. Czy zatem należy zastanawiać się nad inną metodą opodatkowania, czy też pozostawić status quo? Z exposé premiera wynika, że będą wprowadzane nowe elementy opodatkowania. Należy być jednak bardzo ostrożnym - ostrzegają specjaliści - ponieważ w tym sektorze na samym początku są ponoszone olbrzymie koszty.

Reklama

Jak w Kolumbii Brytyjskiej?

Przewiduje się, że w małym zakresie pierwsze wydobycie gazu łupkowego może nastąpić w 2015 r. Mimo pewnej nieokreśloności sytuacji polskiego „sektora łupkowego” czas zatem najwyższy zastanowić się nad uporządkowaniem wszystkich kwestii prawno-fiskalnych oraz procedur administracyjnych. Jest wiele spraw wymagających regulacji od zaraz, choćby w celu ułatwienia samych poszukiwań (kwestie własnościowe, pozwolenia wodno-prawne, problem dotrzymywania terminów przez organa państwowe, problem dostępu do informacji geologicznej itd.). Nie wystarczy ostatnio nowelizowane prawo górniczo-geologiczne, które jest wysoce niedoskonałe. Nie ma w nim np. zapisów dotyczących kontroli i służby geologicznej.
Bardzo dobre regulacje prawne w sektorze wydobywczym, także w łupkowym, ma Kolumbia Brytyjska. Ta porównywalna z Polską kanadyjska prowincja ma też specjalną agencję złożoną z wysoko wykwalifikowanych specjalistów, którzy są w stanie nadzorować i wymusić spełnienie ostrych wymagań środowiskowych, dopełnienie procedur prawnych, a także inspirować odpowiednie postępowanie inwestorów ze społecznościami lokalnymi. Wydaje się, że w Polsce potrzebna jest już dziś taka właśnie koordynacja pracy kilku resortów. Choćby przy opracowywaniu koncesji, którym formalnie zajmuje się Ministerstwo Środowiska, lecz wiadomo, że jest to zagadnienie daleko wykraczające poza kompetencje tego resortu. Całość regulacji wymaga skoordynowanego przejrzenia i skoordynowanego podejścia legislacyjnego, nowelizacji istniejących przepisów oraz ich ujednolicenia. Tylko w zakresie ochrony środowiska mamy przepisy bardziej niż wystarczające.

Reklama

Zmiana kierunku przepływu

Polska zużywa rocznie 13,5-14 mld m3 gazu, w tym ok. 4 mld m3 z krajowych źródeł. Gaz płynie do nas przede wszystkim z Rosji, a tylko ok. 1 mld m3 - z kierunku niemieckiego.
W związku z silną pozycją węgla w gospodarce Polska jest dziś nieomal najmniejszym w Europie konsumentem gazu na głowę mieszkańca. Należy się jednak spodziewać, że wzrost konsumpcji gazu w Polsce będzie nieunikniony, zwłaszcza że istnieje silna presja UE, aby znacząco ograniczyć zużycie węgla. Wydaje się, że - wobec odkrytych zasobów gazu łupkowego, jeśli się potwierdzą - możemy być wręcz skazani na energetykę opartą na gazie. Jeśli tylko z jakichś powodów nie dojdzie do nieopłacalności wydobycia, to rynek Polski może w całości korzystać z rodzimego gazu.
Sporym wyzwaniem ewentualnej „rewolucji gazowej” będzie więc infrastruktura przesyłowa - do tej pory polski system przesyłania gazu był dostosowany głównie do tranzytu ze Wschodu na Zachód; nie mamy odpowiednio gęstej sieci rurociągów, aby sprostać optymistycznej przyszłości.
- Udało się pozyskać środki europejskie na rozbudowę połączeń na granicy południowej i zachodniej - zapewnia Małgorzata Szymańska, dyrektor Departamentu Ropy i Gazu w Ministerstwie Gospodarki. A ponadto inicjatywa Komisji Europejskiej „Północ - Południe” ma na celu zbudowanie osi równoważącej tę starą historyczną zależność przesyłania gazu ze Wschodu na Zachód. Gdyby udało się ten projekt zrealizować, moglibyśmy przesyłać gaz w dowolną stronę.
Według ministerialnych zapewnień, istnieje całkiem realna możliwość, by już istniejące oraz przyszłe gazociągi w krótkim czasie mogły zmienić kierunek przepływu gazu - eksportować gaz do całej Europy Środkowej, przede wszystkim dla państw bałtyckich, ale także dla Słowacji i na Bałkany. Oczywiście, potrzebne są ogromne inwestycje infrastrukturalne, niezbędne jest wsparcie UE. Miejmy nadzieję, że go nie zabraknie... Kłopot polega na tym, że ta infrastruktura powinna być już dziś gotowa, abyśmy za 3-4 lata mogli ją wykorzystywać.

Metan z kranu

Zagrożenia są wielorakie, nie tylko z powodu wydobycia, ale też dla samego wydobycia gazu z łupków. Pierwszym z nich są strategiczne interesy konkurentów. Drugim - który często jest instrumentalizowany na rzecz tego pierwszego - środowiskowe aspekty wydobycia gazu łupkowego. Można tu niewątpliwie liczyć na czarny PR Gazpromu. A w Parlamencie Europejskim pojawiają się inicjatywy, których intencją jest „moderowanie” wydobycia polskiego gazu łupkowego z wykorzystaniem argumentów ekologicznych.
Mamy już w Polsce pierwsze protesty. A raczej pretensje - ludzie domagają się, aby przynajmniej rozmawiano z nimi i jasno wytłumaczono, na czym cała rzecz polega, jakie są zagrożenia i jakich korzyści mogą się spodziewać. Choć już od dawna wiele mówi się o korzyściach, o wielkiej szansie dla kraju, to jak zwykle lekceważy się tych, których dotyczyć będą uciążliwości, czyli małe społeczności lokalne.
Wiele dzisiejszych nieporozumień tudzież obiekcji bierze się stąd, że europejska dyskusja została zdominowana przez straszący wypływającym z kranu metanem amerykański film „Gasland”, który z braku profesjonalnej informacji zastąpił edukację społeczną. Wpłynął pośrednio na decyzję polityków - np. we Francji, gdzie zrezygnowano z wydobycia gazu łupkowego.
Aby wydobycie gazu łupkowego w Polsce powiodło się, nawet w tym najskromniejszym wariancie, już dziś na poziomie wsi, sołectw i parafii powinna być prowadzona szeroka akcja objaśniająca. Przedstawiciele firm naftowych i odpowiednich organów państwowych muszą zadać sobie trud rozmowy, a jeśli trzeba, to nawet negocjacji ze społecznościami lokalnymi. Mechanizmy budowania akceptacji społecznej mogą być różne. Dobrze byłoby zachować ten już istniejący - czyli opłatę za użytkowanie górnicze, która w 60 proc. trafia do budżetu gminy - dzięki któremu gmina Kleszczów, mająca na swym terenie kopalnię Bełchatów, stała się najbogatszą gminą w Polsce. Z tytułu podobnej opłaty - według szacunkowych wyliczeń Pawła Poprawy z PIG - co roku byłoby co najmniej 100 mln zł do podziału między zainteresowane gminy.
Nie ma co ukrywać, że zagrożenia ekologiczne istnieją, ale też nie można ich demonizować. Prawdą jest np. to, że prace wiertnicze są tu bardziej opresyjne niż w przypadku złóż konwencjonalnych, że wymagają dużej ilości wody, a tej nie mamy w Polsce za wiele... Ale - mówią specjaliści - w Polsce ta sama woda będzie wykorzystywana wielokrotnie. Wydobycie gazu łupkowego - zapewniają - nie skonsumuje zasobów wód pitnych w naszym kraju. Pojawia się też obawa o skażenie wód głębinowych. Eksperci zapewniają, że może się ono pojawić jedynie incydentalnie, z powodu wypadku, bo cały proces jest już dziś bezpieczny.
Bardzo istotne jest to, że po wierceniach teren jest rekultywowany i powraca do poprzedniego użytkowania. Geolodzy zapewniają też, że wiercenia na terenie Polski nie wywołają trzęsień ziemi.
Główny Inspektor Ochrony Środowiska twierdzi, że dysponuje już dziś instrumentami prawnymi, które potrafią ucywilizować wydobycie gazu łupkowego. Wierzy, że w niedługim czasie przyjdą z pomocą coraz bardziej nowoczesne, przyjazne środowisku technologie. Potrzebny jest tylko, oczywiście, solidny nadzór i wymaganie rzetelności od eksploatatorów tego, na razie jeszcze domyślnego, polskiego bogactwa.

2011-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Ghana: nie ma kościoła, w którym nie byłoby obrazu Bożego Miłosierdzia

2024-04-24 13:21

[ TEMATY ]

Ghana

Boże Miłosierdzie

Karol Porwich/Niedziela

Jan Paweł II odbył pielgrzymkę do Ghany, jako pierwszą na Czarny Ląd, do tej pory ludzie wspominają tę wizytę - mówi w rozmowie z Radiem Watykańskim - Vatican News abp Henryk Jagodziński. Hierarcha został 16 kwietnia mianowany przez Papieża Franciszka nuncjuszem apostolskim w Republice Południowej Afryki i Lesotho. Dotychczas był papieskim przedstawicielem w Ghanie.

Arcybiskup Jagodziński opowiedział Radiu Watykańskiemu - Vatican News o niezwykłej wierze Ghańczyków. „Sesja parlamentu zaczyna się modlitwą, w parlamencie organizowany jest też wieczór kolęd, na który przychodzą też muzułmanie. Tutaj to się nazywa wieczorem siedmiu czytań i siedmiu pieśni bożonarodzeniowych" - relacjonuje. Hierarcha zaznacza, że mieszkańców tego kraju cechuje wielka radość wiary. „Ghańczycy we wszystkim, co robią, są religijni, to jest coś naturalnego, Bóg jest obecny w ich życiu we wszystkich jego aspektach. Ghana jest oczywiście państwem świeckim, ale to jest coś naturalnego i myślę, że moglibyśmy się od nich uczyć takiego entuzjazmu w przyjęciu Ewangelii, ale także tolerancji, ponieważ obecność Boga jest dopuszczalna i pożądana przez wszystkich" - wskazał.

CZYTAJ DALEJ

Legenda św. Jerzego

Niedziela Ogólnopolska 16/2004

[ TEMATY ]

święty

św. Jerzy

I, Pplecke/pl.wikipedia.org

Święty Jerzy walczący ze smokiem. Rzeźba zdobiąca Dwór Bractwa św. Jerzego w Gdańsku

Święty Jerzy walczący ze smokiem. Rzeźba zdobiąca Dwór Bractwa św. Jerzego w Gdańsku

Św. Jerzy - choć historyczność jego istnienia była niedawnymi czasy kwestionowana - jest ważną postacią w historii wiary, w historii w ogóle, a przede wszystkim w legendzie.

Św. Jerzy, oficer rzymski, umęczony był za cesarza Dioklecjana w 303 r. Zwany św. Jerzym z Liddy, pochodził z Kapadocji. Umęczony został na kole w palestyńskiej Diospolis. Wiele informacji o nim podaje Martyrologium Romanum. Jest jednym z czternastu świętych wspomożycieli. W Polsce imię to znane było w średniowieczu. Św. Jerzy został patronem diecezji wileńskiej i pińskiej. Był także patronem Litwy, a przede wszystkim Anglii, gdzie jego kult szczególnie odcisnął się na historii. Św. Jerzy należy do bardzo popularnych świętych w prawosławiu, jest wyobrażany na bardzo wielu ikonach.

CZYTAJ DALEJ

Czas decyzji wpisany…w Boży zegar – o pielgrzymowaniu maturzystów na Jasną Górę

Młodzi po Franciszkowemu „wstali z kanapy”, sprzed ekranów i znaleźli czas dla Boga, a nauczyciele, katecheci, kapłani, mimo wielu obowiązków, przeżywali go z wychowankami. Dobiega końca pielgrzymowanie maturzystów na Jasną Górę w roku szkolnym 2023/2024. Dziś przybyła ostatnia grupa diecezjalna – z arch. katowickiej. W sumie w pielgrzymkach z niemalże wszystkich diecezji w Polsce przybyło ok. 40 tys. uczniów. Statystyka ta nie obejmuje kilkuset pielgrzymek szkolnych.

Najliczniej przyjechali maturzyści z diec. płockiej, bo 2,7 tys. osób. „We frekwencyjnej” czołówce znaleźli się też młodzi z arch. lubelskiej, diecezji: rzeszowskiej, sandomierskiej i radomskiej.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję