Gdy czytam w Internecie, słyszę w radiu czy oglądam w telewizji reklamy o „magii świąt Bożego Narodzenia”, zastanawiam się, o co twórcom tych reklam chodzi z tym „maggi”? Czy o to, żeby za bardzo nie „przyprawić” wigilijnego barszczu?
A tak poważnie, ktoś kto przy okazji Bożego Narodzenia odwołuje się do „magii tych świąt”, nic nie rozumie z tajemnicy tego, co się wydarzyło w Betlejem. Nie chodzi nawet o historyczność postaci Jezusa, bo nikt rozsądny jej dzisiaj nie kwestionuje. Chodzi o dokonanie infantylnego zrównania pojęć: wiary i magii. Owszem, wiara jest tajemnicą i darem Boga dla człowieka. Nie każdy dostępuje łaski wiary. Jednak magia z wiarą nie ma nic wspólnego. Jest emanacją pragnień człowieka, by poznać i jakoś okiełznać bliżej nieokreślone „siły nadprzyrodzone”. To ułuda, że człowiek wszystko może, byle tylko dostał odpowiednie narzędzia działania - praktyki, zaklęcia, rytuały.
Współcześnie „magia tych świąt” ma jeszcze jeden wymiar - komercyjny. Oby tylko ci, którzy tej „magii” ulegną, mimo wszystko nie zapomnieli, że w Betlejem narodził się nie jakiś „magiczny” Harry Potter, tylko Jezus Chrystus - Syn Boży i Zbawiciel człowieka.
Pomóż w rozwoju naszego portalu