Klasztor na Jasnej Górze nawiedzają co roku miliony pielgrzymów z całego świata. Każdy z nich ma swoją osobistą historię, którą w prośbach i dziękczynieniach powierza Jasnogórskiej Matce. Jednym z pielgrzymów jest Josef Jonas - Czech, który większość życia spędził w Niemczech. Wiele lat pracował wśród Polaków i, zafascynowany naszym krajem, zaczął się uczyć języka polskiego.
Czech, który zakochał się w polszczyźnie
Reklama
O emigracji zadecydował dramat „praskiej wiosny”, a także ciekawość świata i ludzi. Wyjechał do Austrii, stamtąd do Niemiec i w 1970 r. zamieszkał w Ludwigshafen, mieście, które stanowi całość z położonym na drugim brzegu Renu Mannheimem. - Jestem też muzykiem i miałem to szczęście, że poproszono mnie, abym grał na organach w kościele polskim w Mannheimie. Do tego kościoła przychodzili Czesi, Włosi, Hiszpanie, ale przede wszystkim Polacy - mówi Josef. - Poznałem ks. prał. Juliusza Janusza, który choć przeżył pobyty w obozach w Buchenwaldzie i Dachau, po wojnie postanowił pozostać w Niemczech, by odbudowywać pomosty między Polakami i Niemcami.
W tamtych latach najliczniejszą grupę wśród polskich wiernych stanowili byli żołnierze i robotnicy, którzy w czasie wojny przymusowo zatrudnieni byli w tamtejszych fabrykach. - W niesamowity sposób trzymali się polskich tradycji i religii - wspomina Jonas. - Poznałem wielu ludzi dobrych, serdecznych, tęskniących za ojczyzną. Kiedy proboszcz poprosił, abym prowadził także chór, zrozumiałem, że muszę nauczyć się języka polskiego, bo przecież nie mogę rozmawiać z polskimi chórzystami po niemiecku czy angielsku.
Obcokrajowcy na ogół twierdzą, że język polski jest trudny, ale Josef nauczył się go szybko i bez specjalnych lekcji. - Uczyłem się, słuchając i czytając - wspomina. - Najpierw były polskie pieśni religijne i kolędy. Te po prostu same zapadały w pamięć. - Nie potrafię wyrazić, co czułem podczas Pasterki, gdy grałem na organach, a setki osób zaczynało śpiewać „Wśród nocnej ciszy” - ten śpiew wyrażał wszystko, co działo się w sercach tych ludzi. A kiedy przyszła „Solidarność” i stan wojenny i Polacy w kościele śpiewali „Ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie” - była to najgłębsza, przepełniona bólem i wiarą modlitwa, jaką słyszałem w życiu.
W czasie różnych uroczystości na plebanii akompaniował na pianinie lub akordeonie i śpiewając, uczył się kolejnych polskich słów.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Pieśń, która jednoczy
Repertuar chóru powiększał się. Starsi prosili, aby śpiewać „O mój rozmarynie”, „Karpacką brygadę” albo „Płynie Wisła, płynie”. W stanie wojennym sił dodawała pieśń „Żeby Polska była Polską”. - Kiedyś przyjechał polski ksiądz na wizytację i powiedział: Jak pięknie, że Czech śpiewa z Polakami, „żeby Polska była Polską”. A ja pomyślałem wtedy też o moim kraju, o Kościele, który był tam tak bardzo prześladowany, o niszczonych parafiach, zamykanych klasztorach, więzionych księżach.
Jonas przywołuje prawdę, o której my czasem zapominamy: pieśni są ważną częścią naszej kultury, a wspólny śpiew jednoczy i uświadamia, jak mocno tkwimy w ojczyźnie-polszczyźnie. - Kiedy pierwszy raz usłyszałem „Bogurodzicę”, oniemiałem - wspomina. - Zobaczyłem wręcz szeregi polskiego rycerstwa, które idzie do boju z pieśnią i wiarą w zwycięstwo.
Polską fascynację Josefa pogłębiła osoba Jana Pawła II. - Pokolenie JP II to nie tylko młodzi ludzie, którzy urodzili się za jego pontyfikatu - mówi. - To my wszyscy, bo każdy z nas coś od niego otrzymał, zaczerpnął, coś mu zawdzięcza. W swoim domu Jonas gromadzi książki i albumy poświęcone Papieżowi i jego pielgrzymkom po świecie. Niedawno jego kolekcja wzbogaciła się o książkę, której prezentację zobaczył w „Niedzieli”. To „Nieznane oblicza pontyfikatu” Grzegorza Polaka, gdzie jest m.in. opisana historia księdza z Czechosłowacji, który przyjechał do Gniezna na Mszę św. odprawianą przez Papieża. Trzymany przez niego plakat w języku czeskim wywołał serdeczną reakcję Papieża i zmianę tekstu homilii.
Czech, który czyta „Niedzielę”
- Często modlę się za Polskę, szczególnie kiedy jestem na Jasnej Górze - mówi Josef. - Chciałbym podziękować za to, co Europa zawdzięcza Polsce w obaleniu komunizmu, wyrazić wdzięczność za Papieża i ludzi, którzy dla tej sprawy cierpieli.
Wiara i pokora - taka postawa, zdaniem Jonasa, jest niezbędna, abyśmy odczuli w naszym życiu prowadzenie łaski Bożej. - Kilka lat temu postanowiłem zostać diakonem stałym, a kiedy po pięcioletniej formacji otrzymałem święcenia, odkryłem, że to jest ogromna łaska. To dar, dzięki któremu można wiele zrobić dla innych. Obecnie pomagam w niemieckiej parafii i odwiedzam chorych w domu opieki w Ludwigshafen.
Dzięki dobrej znajomości języka polskiego Josef Jonas od lat regularnie czyta „Niedzielę”. - Wydajecie wspaniałe pismo - mówi. - Jest w nim wiele wiadomości z Polski i ze świata, różnorodne artykuły. To po prostu mój uniwersytet. Dzięki niemu pogłębiam wiedzę i doskonalę język. Co tydzień czekam niecierpliwie, kiedy nowy numer pojawi się w skrzynce na listy.
Wkrótce Josef Jonas zamierza wrócić do rodzinnych Czech, by zaopiekować się chorą siostrą, ale zapewnia, że nie przestanie czytać „Niedzieli”. Tyle że będzie ona wysyłana pod innym adresem.