Po śmierci Bolesława Krzywoustego, zgodnie z jego ostatnią wolą, kraj miał być podzielony na dzielnice rządzone przez jego synów. Księciem zwierzchnim został wówczas Władysław II Wygnaniec, a wykonawcą ostatniej woli króla - Piotr Włostowic. Gdy wydawało się, że podział uda się sprawnie przeprowadzić, na scenę wkroczyła żona Władysława, Agnieszka. Za jej namową Wygnaniec postanowił zapanować nad całym krajem. Musiało dojść do napięć między uzurpatorem a palatynem Piotrem Włostowicem. Gdy ten ostatni wstawił się za ciemiężonym ludem, popadł w niełaski u księcia zwierzchniego. Konflikt doprowadził do wymierzenia Włostowicowi kary, na którą składało się m.in. obcięcie języka. Tak okrutna kara znana była nie tylko w średniowieczu. Jej bardzo złagodzoną wersję przedstawia ewangelista Łukasz, gdy stwierdza, że za brak wiary w anielską wieść o narodzeniu Jana Chrzciciela Zachariasz utracił zdolność mowy, zgodnie ze słowami anioła: „A OTO BĘDZIESZ NIEMY I NIE BĘDZIESZ MÓGŁ MÓWIĆ AŻ DO DNIA, W KTÓRYM SIĘ TO STANIE, BO NIE UWIERZYŁEŚ MOIM SŁOWOM, KTÓRE SIĘ SPEŁNIĄ W SWOIM CZASIE” (Łk 1,20). Czy jednak tylko o karę tu chodzi? Nie! Utrata mowy przez ojca Poprzednika Pańskiego ma wymowę o wiele głębszą. Zachariasz był kapłanem i wieść o narodzinach syna otrzymuje podczas sprawowania swej funkcji w świątyni jerozolimskiej. Na świat ma przyjść Chrzciciel zapowiadający Jezusa - Arcykapłana Nowego Przymierza. Utrata mowy przez Zachariasza to proroctwo o tym, iż zniknie kapłaństwo Starego Testamentu na rzecz jedynej ofiary złożonej na krzyżu przez Chrystusa Arcykapłana.
Pomóż w rozwoju naszego portalu