Wobec powszechnie ujawniającej się degrengolady politycznej, jaka dotknęła kadry postkomunistów z SLD zrodził się rok temu (w kręgach Unii Wolności i otoczenia prezydenta Kwaśniewskiego) pomysł na „nową
lewicę”. Polegał on w ogólnym zarysie na tym, żeby wydzielić z SLD grupę rozłamową (niby niezgadzającą się z korupcją w SLD). Tak powstała tzw. Socjaldemokracja Polska, na czele której stanął p.
Borowski, biorąc sobie do pomocy p. Celińskiego (kiedyś Unia Demokratyczna, potem SLD) oraz p. Nałęcza, który w tym celu wystąpił z Unii Pracy. Wedle autorów wspomnianego pomysłu na „nową lewicę”,
owa Socjaldemokracja Polska miała połączyć się z Unią Wolności i przejąć kierownictwo polityczne na całej lewicy, skupiając wokół siebie pozostałości SLD-owskie i „resztówkę” Unii Pracy. Zwornikiem
tej koncepcji przebudowy lewicy miał być Aleksander Kwaśniewski - już nie jako prezydent wszystkich Polaków, ale jako jednoczyciel całej lewicy. Trudno odmówić zręczności socjotechnicznej pomysłodawcom
tej koncepcji.
Misternie obmyślony plan natrafił wszelako na niespodziewane przeszkody. Pierwsza - to rozmiary korupcji i przestępczości, ujawnione w SLD: są one tak wielkie, że każda formacja, jaka zwiąże
się z SLD, natychmiast utraci wiarygodność. Druga to ta, że owa Socjaldemokracja Polska, która miała być „nową lewicą”, nie wyszła poza stan embrionalny, a w dodatku zaraz na starcie sama
się skompromitowała: tak naprawdę niczym nie różni się od SLD, co gorsza, w ważnych sprawach głosuje razem z SLD w Sejmie, wreszcie - razem z SLD zwalcza sejmową komisję śledczą i jej najbardziej
wartościowych członków: Giertycha, Wasermanna, Macierewicza, Miodowicza, Gruszkę. Krótko mówiąc - Socjaldemokracja Polska rychło okazała się tym, czym była w chwili rozłamu: frakcją SLD, walczącą
jedynie o władzę z inną SLD-owską frakcją.
Gdy zatem misterny plan przebudowy lewicy, wypracowany gdzieś między Michnikiem a Kwaśniewskim, wziął w łeb - wiatr w żagle poczuła marginalna dotąd i serwilistyczna wobec SLD Unia Pracy. Teraz
to ona poczuła się powołana do przebudowy lewicy, i w tym właśnie celu zapowiedziała niedawno powołanie Unii Lewicy, pod egidą Unii Pracy. Kto miałby na razie tworzyć tę Unię Lewicy, jako kolejny zawiązek
przebudowanej lewicy? Jaki jest program tej Unii Lewicy?
Co do programu - ryzykuję uncję złota przeciw czapce śliwek - będzie to czysta demagogia, obliczona na najprymitywniejsze umysły oraz słabo wykształconą młodzież. Co do elektoratu -
już wiadomo: powstała Unia Lewicy odwołuje się do... organizacji homoseksualistów, organizacji pozarządowych (większość z nich uczepiona jest jednak garnuszka budżetu państwa, więc uzależniona jest od
obecnego rządu), wreszcie do organizacji antyglobalistycznych, antyklerykalnych, ekologicznych. Widać od razu, że poza zainteresowaniami Unii Lewicy są polscy przedsiębiorcy, rolnicy, kupcy, wykształcona
młodzież akademicka, świat nauki, doświadczone kadry samorządowe. Można więc ostrożnie prognozować, jakie będą metody organizacyjne i propagandowe działalności Unii Lewicy: „parada miłości”,
„parady techno”, zadymy, hucpa i wrzask. Ta Unia Lewicy wygląda już dziś na kontynuację PRL-u „w warunkach demokracji” i „politycznej poprawności”. Dlatego nie byłbym
zanadto zdziwiony, gdyby na czele tej Unii Lewicy stanął np. Jerzy Owsiak ze swym „intelektualnym” autorytetem, wyrażającym się w haśle: „Róbta co chceta”. Tymczasem prasa poinformowała,
że w skład Unii Lewicy weszła Antyklerykalna Partia „Racja”. No proszę! Więc zamiast Trybuny Ludu mają już swój organ prasowy: owe Fakty i Mity, w których, zdaje się, pracują byli funkcjonariusze
SB i które promowały zabójcę ks. Jerzego Popiełuszki.
Jest niemal pewne, że autorytetu moralno-intelektualnego udzielą Unii Lewicy tak wybitne postaci naszego życia publicznego, jak Szyszkowska i Senyszyn z Urbanem. Nawiasem mówiąc, taka „formacja
polityczna”, mogłaby mieć właśnie Urbana za lidera - przywódcę i guru w jednej osobie... Czy dla dobra partii p. Jaruga-Nowacka nie powinna przynajmniej zaproponować Urbanowi fotela honorowego
przewodniczącego?
Chociaż mamy w Polsce sporo źle kształconej młodzieży, a do niej głównie odwoływać się będzie Unia Lewicy, nawet nienajlepiej edukowana młodzież ma coraz więcej tzw. własnego rozumu i potrafi samodzielnie
myśleć, oceniać fakty i mity, wyciągać wnioski. Poza tym, rozum z wiekiem nie przychodzi, czego najlepszym dowodem... No, mniejsza i nazwiska starego PZPR-owskiego „betonu”. Z powyższych względów
sądzę, że i ta rozpaczliwa próba wyhodowania sobie własnego „stadnego elektoratu” przez Unię Pracy nie przyniesie spodziewanych rezultatów, acz po drodze wyrządzi wiele szkody w umysłach cynicznie
uwodzonej, zanęcanej demagogią młodzieży.
Pomóż w rozwoju naszego portalu