Reklama

Naszym powołaniem jest wypłynąć na głębię

Niedziela toruńska 43/2007

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Helena Maniakowska: - Kiedy i dlaczego emigrował Pan do Anglii?

Dr Piotr Szudy: - Przy wszystkich okazjach podkreślam, że nie powinno się używać słowa emigracja w odniesieniu do Polaków, którzy zdecydowali się na pracę poza granicami Polski w Unii Europejskiej. Polska jest członkiem Unii Europejskiej i my, jako jej obywatele, mamy takie same prawa, jak obywatele innych państw członkowskich. Jednym z nich jest prawo do pracy w dowolnym miejscu Europy. Zatem wyjazd z Polski to nie emigracja, tylko kwestia wyboru miejsca pracy. Tym bardziej, że nie ma żadnych politycznych ani prawnych przeszkód, aby w każdej chwili wrócić. Zresztą o jakiej emigracji można tutaj mówić, skoro tysiące Polaków pracujących w Europie przylatuje na święta, urlopy lub nawet na weekendy do Polski. Do Anglii wyjechałem w 2005 r., a głównym powodem wyjazdu była chęć podniesienia kwalifikacji zawodowych, po zdanym wcześniej egzaminie specjalizacyjnym. Większość lekarzy w Europie po zakończeniu pewnego etapu edukacji wyjeżdża do innych ośrodków, aby poznać nowe metody i koncepcje leczenia.

- Jakie jest Pana zaangażowanie w społeczność angielską?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Kiedy przyjeżdża się do innego miejsca, nawet niekoniecznie od innego kraju, to musi upłynąć trochę czasu zanim ludzie się wzajemnie poznają, zaufają sobie i wreszcie zaprzyjaźnią. Wyszedłem z założenia, że jako członek Kościoła katolickiego powinienem znaleźć najbardziej życzliwych ludzi we wspólnocie mojego Kościoła. Okazało się, że w miejscowości, w której mieszkam jest angielska parafia katolicka. Po niedzielnej Mszy św., jak to zwykle bywa w zachodnich wspólnotach parafialnych, wychodzących z kościoła pozdrawiał ksiądz i kierująca sprawami naszej parafii s. Anna. Zapytali mnie, co tutaj robię i czy chcę zostać członkiem tutejszej parafii. Kiedy wyraziłem taką chęć, dostałem do wypełnienia małą ankietę. Jedno z pytań w tej ankiecie dotyczyło tego, co mogę wnieść do wspólnoty i czego oczekuję od wspólnoty. Odpowiedziałem, że mogę służyć pomocą w opiece nad chorą osobą, a w zamian chętnie skorzystam z możliwości konwersacji w języku angielskim. Po dwóch tygodniach zadzwoniła do mnie pani, która okazała się emerytowaną nauczycielką literatury angielskiej. Powiedziała, że chętnie pomoże mi w nauce języka. Lekcje, których udzieliła mi i mojej rodzinie, bardzo się przydały. Takie były początki naszego uczestniczenia w życiu miejscowej parafii. Staramy się z żoną pomagać także przy różnego rodzaju akcjach związanych z życiem parafii, a jest ich sporo. Związane są one ze świętami kościelnymi, I Komunią św. dzieci czy też z gromadzeniem funduszy na potrzeby bieżące kościoła. Są to: kiermasze, aukcje, koncerty, sprzedaż ciast domowego wypieku, organizowanie okolicznościowych pikników. Moja żona jest członkiem zespołu liczącego przychody parafii, a ja zostałem zaproszony do udziału w zebraniach rady parafialnej. Jako obywatele Unii Europejskiej korzystamy także z czynnego prawa wyborczego do lokalnych władz. Muszę też wspomnieć, że Agnieszka jest zapaloną ogrodniczką. Swoimi pracami w przydomowym ogródku zaskarbiła sobie życzliwość naszych angielskich sąsiadów. Poza tym staramy się brać czynny udział w życiu szkoły, do której uczęszcza nasza córka. Szkoła organizuje co jakiś czas różnego rodzaju imprezy, które najczęściej służą zebraniu funduszy na określony cel, a przy okazji integrują środowisko.

- Wyjechał Pan z wiarą w Boga na pewnym etapie rozwoju, jak Pan nadal traktuje wiarę w swoim życiu codziennym i pracy zawodowej, czy jest to rozdzielne?

- To, że deklaruję się jako wierzący nie oznacza, że jestem chodzącą ikoną. Za mną jest wiele upadków i bardzo złych okresów w moim życiu, a przede mną pewnie jeszcze nie jeden. Dla mnie wiara w Boga w Trójcy Jedynego oznacza nieustanne odpowiadanie na Jezusowe zawołanie „Wstań i idź”. Rozumiem to wezwanie jako nakaz, by rozeznawać, do czego Bóg mnie powołuje. Czy odpowiednio pomnażam swoje talenty. Jeżeli odpowiedź na te pytania jest negatywna, to znaczy, że czas ruszyć w drogę. Nie musi to oznaczać od razu zmiany miejsca zamieszkania czy wyboru nowego miejsca pracy. Drugim filarem mojej wiary jest zawołanie Chrystusa, które tak często powtarzał Papież Jan Paweł II szczególnie w słowach kierowanych do młodzieży: „Nie lękaj się, wypłyń na głębię”. To znaczy mierzcie wysoko. Śnijcie o rzeczach wielkich i nieskończonych.

Reklama

- Jak Pan postrzega więc Kościół na tamtym terenie i społeczność, w której Pan żyje?

- Kościół katolicki w Anglii ma zdecydowanie mniejszą liczbę wyznawców i księży. Średnia wieku parafian jest zdecydowanie wyższa niż w Polsce, choć ostatnio zmienia się to z powodu napływu Polaków oraz katolików z Dalekiego Wschodu. Jednak w niedziele odprawiana jest tylko jedna Msza św., ale za to wtedy nasz kościół jest prawie pełen. Każdy dostaje przy wejściu śpiewnik oraz mszał, aby mógł brać czynny udział w liturgii. Oprawę muzyczną zapewnia zespół muzyczny (organy, skrzypce, flet, czasami gitara) i chór. Kazania są krótsze i powiedziałbym zdecydowanie bardziej optymistyczne niż w Polsce. Rolę proboszcza (a więc kierowania parafią) wypełnia s. Anna. Ksiądz obsługuje dwie parafie i mieszka w oddalonym o 8 km mieście. S. Anna opiekuje się budynkiem kościelnym, organizuje remonty, otacza opieką więźniów z pobliskiego więzienia, stara się pomagać potrzebującym. W tych dniach kiedy ksiądz nie może przyjechać, aby odprawić Mszę św., s. Anna prowadzi nabożeństwo Słowa z czytaniami i krótką homilią oraz rozdaje Komunię św. Finansami zajmuje się specjalny zespół wiernych, który decyduje o tym, na co mają być przeznaczone pieniądze.

- Jakie cechy Polaków podobają się Anglikom, jak jesteśmy przez nich oceniani?

- Ogólnie Polacy mają bardzo dobrą opinię jako pracownicy. Zarzuca się nam jedynie, że nie integrujemy się z tutejszym społeczeństwem. Myślę, że jest to spowodowane kilkoma czynnikami. Po pierwsze, nie mówimy dobrze po angielsku lub nie mówimy w ogóle. Z jednej strony jest to efekt wieloletniej izolacji. Z drugiej strony, kiedy już tutaj jesteśmy, nie zawsze przykładamy się do nauki tego języka. Jednak będąc tu, powinno się nauczyć zachowania, zwyczajów, kultury angielskiej, a poznanie tego jest możliwe tylko przez osobisty kontakt z angielskimi nauczycielami i Anglikami. Ci, którzy tego nie rozumieją i nie stosują się do tych reguł, zasilają potem szeregi tych najgorzej płatnych pracowników, często wykorzystywanych, bez szans na awans i lepszą przyszłość. Po drugie, nie uśmiechamy się i nie umiemy rozmawiać zarówno między sobą, jak i z innymi nacjami. Jest to efekt przenoszenia na grunt angielski bardzo dużej agresji w relacjach międzyludzkich panującej w Polsce. Po trzecie, nie znamy własnej historii i tradycji, a nawet jeżeli znamy, nie chce nam się lub wstydzimy się ją kultywować i prezentować Anglikom czy innym narodom. Obserwując Anglików, zauważyć można, że duża liczba ludzi gra w lokalnych zespołach muzycznych, często muzykę klasyczną lub regionalną, oraz bierze udział w próbach chórów czy w zajęciach grup artystycznych. Uczą się na nich w sposób łatwy i przyjemny historii swojego regionu i kraju. Swoje dokonania prezentują na koncertach organizowanych przez lokalne parafie różnych wyznań lub lokalne władze. Kiedy wpadłem na pomysł, że moglibyśmy wystąpić z polskimi kolędami, nie znalazłem chętnych do wzięcia udziału w tym przedsięwzięciu. A szkoda. Jeżeli bowiem sami nie pokażemy, że Polska to nie tylko bigos i wódka, lecz także bardzo bogata literatura, muzyka, malarstwo i nauka, to zawsze będziemy odbierani jako naród nadający się tylko do pracy fizycznej. Po czwarte, mamy małą wiarę w siebie. Wynika to z kompleksów, które sami sobie wzajemnie wpajamy w Polsce. Zaczyna się od najwcześniejszych lat, a ciągnie przez całe życie. W szkole nie nadążymy za nadmiernie rozbudowanym programem nauczania, w pracy ciągle nie wypełniamy nierealnych zadań, a szef może nas zrugać jak psa. W rodzinie słyszymy tylko narzekania i kąśliwe uwagi typu: jak można być tak głupim, żeby to czy tamto zrobić. W efekcie, na styku dwóch kultur, angielskiej i polskiej, wydaje nam się, że nie mamy nic do zaoferowania, że tutaj wszystko jest lepsze, większe, bogatsze i świetnie funkcjonuje. Tymczasem nie zawsze tak jest, a w wielu sprawach wręcz wydaje się, że mamy bardzo dużo do zaoferowania.

- Ma Pan dwoje dzieci, starsza córka zaczęła naukę w szkole angielskiej. Jaka jest różnica w stosunku do szkoły polskiej?

- Moja początkowa refleksja na temat szkoły była taka, że po pierwsze, służy ona jako podstawowe narzędzie państwa do wychowania obywatela, po drugie, ma wpajać dziecku pozytywne myślenie o sobie. To pierwsze realizowane jest przez noszenie ujednoliconych mundurków, przez nauczanie, w jaki sposób wchodzi się i wychodzi ze szkoły, przez nauczanie, jak należy odnosić się do nauczycieli i kolegów z grupy, jak należy zachowywać się w urzędach, na poczcie, w przychodni itd. To drugie polega na bardzo indywidualnej ocenie dziecka, tak by na podstawie testów i zadań, które wypełnia, określić, jakie ma zdolności, z czym sobie radzi, a z czym ma wyraźne problemy. W ten sposób po kilku latach można z dużym prawdopodobieństwem ustalić, do czego dziecko jest predysponowane i pomóc mu wybrać zawód lub pokierować dalszą edukacją. I co bardzo istotne przed rozpoczęciem nauki w szkole, rodzice i szkoła podpisują kontrakt, w którym szkoła zobowiązuje się do wypełniania swoich zadań, ale rodzice zobowiązują się do tego, że np. nigdy w obecności dziecka nie podważą autorytetu nauczyciela i będą respektować zarządzenia szkoły. Nie dostosowanie się to tych zobowiązań może skutkować sankcjami prawnymi.

- Dziękuję za rozmowę i krytyczne, a także pomocne patrzenie na nas zza „wody”.

2007-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Moc Ducha w Kościele

2024-05-16 11:59

[ TEMATY ]

Zesłanie Ducha Świętego

O. prof. Zdzisław Kijas

Adobe Stock

Duch Święty oświeca i podnosi, uświęca oraz ożywia człowieka. Budzi w ludziach wszelkiego rodzaju dobre pragnienia i szlachetne tęsknoty, a jedną z nich jest pragnienie nieba. Przywraca też człowiekowi nadzieję.

Zesłanie Ducha Świetego Ewangelia (J 7, 37-39)

CZYTAJ DALEJ

Odnaleźć człowieka

Niedziela toruńska 33/2016, str. 7-8

[ TEMATY ]

Toruń

Anna Głos

Za pierwsze zarobione pieniądze nabyć butelkę kosztownego alkoholu. Po pracy wypić piwo, oglądając jednocześnie jego reklamy ze sympatycznymi zwierzakami. Na weselu podać wódkę, bo tak zarządziły mama z teściową. Opić narodziny pierwszego syna i wnuka. Niektórzy nazywają to tradycją. Jednak, gdy ta tradycja zaczyna zamieniać się w dramat uzależnienia od alkoholu, wówczas traci swój urok, a zamienia się w problem, o którym trudno mówić
Z ks. Dawidem Szymaniakiem posługującym wśród osób z uzależnieniem alkoholowym rozmawia Joanna Kruczyńska

JOANNA KRUCZYŃSKA: – Z jakim nastawieniem rozpoczynał Ksiądz posługę duszpasterską wśród uzależnionych od alkoholu w Wojewódzkim Ośrodku Terapii Uzależnień i Współuzależnienia w podtoruńskich Czerniewicach?

CZYTAJ DALEJ

Jasna Góra: 5. Ogólnopolska Pielgrzymka Kobiet

2024-05-19 18:32

[ TEMATY ]

Jasna Góra

kobieta

Jasna Góra/Facebook

Do kształtowania chrześcijańskiego feminizmu w świecie - „by swoją kobiecą inność, wyjątkowość podkreślać i nią żyć” zachęcał na Jasnej Górze uczestniczki 5. Ogólnopolskiej Pielgrzymki Kobiet bp Artur Ważny z Sosnowca. Spotkanie odbyło się w uroczystość Zesłania Ducha Świętego i było czasem uczenia się ufności Bogu. Przebiegało pod hasłem: „Pójdę ufna za Tobą” a jedną z „bohaterek” spotkania była św. s. Faustyna Kowalska, którą przybliżyła s. Gaudia Skass ze Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia.

Mszy św. w kaplicy Matki Bożej przewodniczył bp Artur Ważny, sosnowiecki biskup diecezjalny. W homilii zachęcał do przyjaźni z Duchem Świętym, by tak jak w życiu Maryi, stawał się On reżyserem i naszego życia, tym, który chce nas prowadzić, pokazać pomysł Boga na nasze życie. A jedną z wielu Jego ról jest odszukiwanie i odnajdowanie nas dla Boga, co szczególnie ukazuje Jezus w przypowieściach o odnalezionym synu marnotrawnym, odnalezionej owcy i odnalezionej drachmie. Bp Ważny przypomniał, że w kobiecie, która szukała i odnalazła zgubioną drachmę, Ojcowie Kościoła widzieli właśnie Ducha Świętego.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję