Reklama

Przygoda z literaturą

Niedziela sandomierska 18/2009

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Piotr Jackowski: - Pani pisarstwo to tak zwana literatura środka. Proszę przybliżyć to pojęcie.

Izabela Sowa: - W wywiadach często pada pytanie o literaturę środka. Odpowiadam wówczas, że nie sytuuje się ona ani bardzo nisko, ani bardzo wysoko. Krótko mówiąc, nie interesują mnie nagrody, ordery i statuetki, ale jednocześnie nie chcę pisać niczego według szablonu. Dotykam tego, co mnie w jakiś sposób porusza pozytywnie i negatywnie.
Środek stwarza złudzenie, że nie jest się zaszufladkowanym. No bo pisarz niszowy uchodzi za ambitnego, a ten od rozrywki za rozrywkowego. A tu, w moim przypadku, gdzie mam więcej swobody, czy nikt mnie nie zaetykietuje? Mogłoby się wydawać, że nie, ale to tylko wrażenie.

- Mówiąc o swoim podejściu do życia wyraża Pani krytyczne zdanie odnośnie do wielu aspektów dzisiejszej rzeczywistości.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Staram się na nikogo nie obrażać, lecz akcentuję własne zdanie. Z pewnością w książkach wyrażam je odważniej. A sama staram się żyć tak, jak tego oczekuję od innych. Nie znaczy to, że jestem ideałem, bo mam dużo wad. Ale bardzo nie lubię w literaturze takiego nurtu, gdy ktoś narzeka, że świat jest zły i brudny, a potem zjada hamburgera i wyrzuca papiery na ziemię.

- Nie jest łatwo zaistnieć w dzisiejszej rzeczywistości, w której nie tylko dochodzi do głosu, ale wręcz krzyczy komercja. Ten problem dotyczy także literatury.

- Przyznam szczerze, że im dłużej wydaję, tym bardziej doceniam pięć minut szczęścia, które miałam na początku. Cóż, udało mi się trafić w odpowiednią niszę. Dzięki temu, że wydawałam serię owocową, mogę teraz pisać tak, jak piszę. Jest to jakiś rodzaj rozrywki z elementem komercyjnym, bo ja przecież zarabiam na książkach, nie piszę hobbystycznie.

Reklama

- Czy trudno jest wypromować książkę?

- Napisać książkę, to jeszcze nic. Znacznie trudniej ją wypromować. Jest dużo dobrych pozycji, które - niestety - giną w morzu twórczości na znacznie niższym poziomie. I czasami czytelnik daje się oszukać, lecz czas wszystko weryfikuje. Może też być tak, że książka, której dzisiaj nikt nie zauważa, będzie miała swoje pięć minut za sto lat.

- I autor stanie się sławny już nie za ziemskich dni?

- Jeśli chodzi o mnie, to piszę dlatego, że mam taką potrzebę. Nie zastanawiam się, czy moje książki przetrwają, czy nie. Mam za duży dystans do siebie.

- Oddając się lekturze Pani książek, stalowowolscy czytelnicy żywo reagują na wszystkie wątki dotyczące hutniczego grodu. Plac przy kinie „Ballada”, tereny nadsańskie, szkoła, koleżanki, koledzy... To wszystko żyje i jest dla Pani natchnieniem, wspomnieniem...

- Dla wielu ludzi Kraków jest magicznym grodem, lecz dla mnie Kraków to codzienność. Natomiast miastem magicznym staje się dla mnie Stalowa Wola. Być może pisząc wskrzeszam ducha Stalowej Woli takiej, jaką pamiętam sprzed dwudziestu lat. Na pewno widać, że ja tęsknię do tego miejsca, do korzeni. Wiem jednak, że powrotu nie ma, bo dzisiejsze miasto jest całkiem inne. Być może na stare lata kupię sobie kawałek ziemi i domek nad Łęgiem, bo Łęg kocham jeszcze bardziej niż San.
Nigdy w życiu nie wyparłam się, że pochodzę stąd, z młodego, robotniczego miasta. I nie mam w tej materii żadnych kompleksów. Uważam, że tu jest potencjał, energia, są bardzo zdolni ludzie, jest wola działania. I to doceniam.

- Mówi Pani o sobie: nie mam marzeń, tylko plany...

- Uściślijmy. Nie mam marzeń literackich, bo jakieś tam swoje marzenia mam. Inaczej byłabym bardzo uboga.

- Oczywiście, że chodzi o literaturę. W jakim kierunku będzie Pani rozwijała swój talent?

- Chciałabym, żeby przygoda z literaturą, największą przygodą mojego życia, trwała jak najdłużej, bo nic lepszego mnie w życiu nie spotka. Pewnie, że pragnę pisać coraz lepiej, ale nie będę ustawiać poprzeczki gdzieś tam wysoko, gdzie nie dosięgnę. Mam przecież świadomość swoich ograniczeń, wiem, co potrafię, a czego nie. Oczywiście, mogę troszeczkę coś podciągnąć, rozwijać się, wchodzić gdzieś głębiej...
Moje pragnienie to pozostać uczciwą autorką i doskonalić warsztat. A z nowych rzeczy... Chciałabym na przykład napisać sztukę teatralną albo scenariusz filmu. Wszak kino jest moim ulubionym sposobem poznawania świata. Uwielbiam film i inspiruję się nim bardziej niż książkami, choć za czytaniem także przepadam.

Izabela Sowa
(ur. 1969) - polska pisarka. Urodziła się w Stalowej Woli.
Rozgłos przyniosła jej tzw. seria owocowa. W powieściach „Smak świeżych malin”, „Cierpkość wiśni”, „Herbatniki z jagodami” (2002-2003) Sowa opisuje świat 20- i 30-latków, którzy borykają się ze zwyczajnymi i powszechnymi problemami.
Ceniona za styl i pogodę ducha jest również autorką powieści „Zielone jabłuszko” - sentymentalnej historii rozgrywającej się w Polsce latach 80. Napisała opowiadanie „Trójpak świąteczny” do zbioru opowiadań „Opowieści wigilijne”.
W 2006 r. w Wydawnictwie Autorskim opublikowała zbiór opowiadań „10 minut od centrum”. Rok później pojawiła się książka „Świat szeroko zamknięty”.
W 2008 r. ukazała się powieść „Ścianka działowa” (za: Wikipedią)

2009-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Jak działa Duch Święty?

No właśnie, w co wierzę albo lepiej – w Kogo? Na ile my, dorośli, pamiętamy jeszcze prawdy, które stanowią fundament naszej wiary? A może trzeba je sobie przypomnieć – krok po kroku? Jak niegdyś na lekcjach religii...

Przytoczę historię o pewnym chłopcu – trudno powiedzieć, czy wydarzyła się ona naprawdę. Otóż ten chłopiec poszedł kiedyś do spowiedzi. Nie był jednak rozmowny podczas tej spowiedzi, powiedział tylko: „Niech ksiądz mi przebaczy, ponieważ zgrzeszyłem: obrzucałem błotem i kamieniami autobusy i pociągi oraz nie wierzę w Ducha Świętego”. Jak by nie patrzeć na tę historię, jedno wydaje mi się bardzo naiwne, a nawet wręcz głupie: nie wierzyć w Ducha Świętego.

CZYTAJ DALEJ

Kard. Ryś: neutralność religijna polega na wspieraniu każdego a nie wyzerowaniu przekonań

2024-05-17 15:54

[ TEMATY ]

religia

Kard. Grzegorz Ryś

Karol Porwich/Niedziela

Kard. Grzegorz Ryś

Kard. Grzegorz Ryś

Neutralność religijna polega na wspieraniu każdego a nie wyzerowaniu ludzi z przekonań i poglądów - powiedział w piątek kard. Grzegorz Ryś, odnosząc się do informacji, że Warszawa eliminuje symbole religijne w urzędach.

Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski wydał zarządzenie, w którym wprowadził standardy równego traktowania w podległym mu urzędzie. Jak napisała w czwartek "Gazeta Wyborcza", "Warszawa jako pierwsze miasto w Polsce zakazuje krzyży w urzędzie, a urzędnikom eksponowania symboli religijnych na biurkach". Sam Trzaskowski oświadczył, że nikt nie zamierza prowadzić w Warszawie walki z jakąkolwiek religią, ale Polska jest państwem świeckim, Warszawa zaś jest tego państwa stolicą.

CZYTAJ DALEJ

Ojciec i przyjaciel. Śp. ks. Konrad Dobrowolski

2024-05-19 06:29

Paweł Wysoki

Zmarli są z nami i dyskretnie przygotowują nas do życia w niebie - powiedział ks. Stanisław Papierz.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję