O Niecieczy słyszał chyba każdy kibic piłki nożnej w Polsce. Niewielka, bo licząca niespełna 800 mieszkańców, miejscowość znana jest bowiem z klubu piłkarskiego występującego w Ekstraklasie. Ale nie tylko wyłaniający się spośród łanów zbóż i kukurydzy stadion piłkarski charakteryzuje tę miejscowość, jest jej wizytówką i tak naprawdę ją określa. Jest nią przede wszystkim rodzina, pokoleniowa, zakorzeniona tu od wielu lat, z wartościami tych Wyklętych i umiłowaniem swojej małej ojczyzny. Wyrośli z tego środowiska i są z nim związani, działają i pracują na rzecz lokalnej społeczności. I pokazują, że tak modne ostatnio hasło: „Odpowiedzialność społeczna” nie musi być tylko sloganem.
Pierwsza miłość – teatr
Tak naprawdę nie ma w Niecieczy niczego bez udziału i wsparcia państwa Witkowskich. I nawet nie wiadomo, kiedy to się zaczęło. Czy 32 lata temu, gdy pan Krzysztof po studiach na krakowskiej AGH postanowił rozpocząć tu swoją pierwszą pracę i założył firmę, czy może dużo wcześniej, gdy jego rodzice spotkali się na deskach miejscowego teatru amatorskiego. Czy może wtedy, gdy pan Kazimierz grał w miejscowej drużynie piłkarskiej, działał w AK czy pisał swoją książkę „Ojczyzna mała i duża”? A może wszystko ułożyło się naturalnie? Teraz to już chyba nieistotne – machina lokalnego patriotyzmu działa i wciąga kolejne pokolenie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Bruk-Bet to firma rodzinna, prowadzona i założona przez Krzysztofa Witkowskiego, który w czasach późnego socjalizmu, mając przed sobą perspektywę pracy w szkole, postanowił spróbować robić to, czego się nauczył – technologii materiałów budowlanych ze specjalizacją betonów. – Wiedza zdobyta na studiach miała mi posłużyć w pierwszej w moim życiu pracy – mówi. Zaczynał od zera, mając jedynie chęci, wiele zapału i wyniesioną z domu pracowitość. Pomogła mu mama – pierwszy pracownik w firmie i pierwsza księgowa. A dziś? Firma zatrudnia ponad tysiąc osób, daje pracę mieszkańcom Niecieczy i okolicznych terenów, wciąż się rozwija, wdraża nowe technologie i podbija nowe rynki, krajowe i zagraniczne. Pomaga też innym – wielu podmiotom i osobom prywatnym, wspiera instytucje kościelne i świeckie. Pana Krzysztofa w pracy nadal wspiera mama, która zajmuje się funduszem świadczeń socjalnych. To do pani Marii ustawiają się kolejki ludzi po wsparcie, przychodzą setki listów, a ona robi wszystko, by każdemu dać po trochu. To jej zasługą są m.in. kolonie, nie tylko dla dzieci pracowników, ale też dla tych potrzebujących pomocy czy dla dzieci polonusów z Ukrainy i Białorusi. Ale nestorka rodu Witkowskich to przede wszystkim teatr. I to nie byle jaki teatr, bo obchodzący w minionym roku 100-lecie działalności. Bawi i integruje mieszkańców, wyciąga kolejne wielkie talenty i każdego roku czymś zaskakuje, jakąś premierą, która sprawia, że na twarzach wielu goszczą radość i uśmiech. Pani Maria za swoją działalność kulturalną, także przy prowadzeniu miejscowego chóru, została odznaczona przez prezydenta RP Andrzeja Dudę Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. A przecież ten teatr to także jej wielka miłość – tu przez lata występowała w sztukach swojego nieżyjącego już męża, który we Lwowie zrobił specjalny kurs reżyserski.
Uratowana szkoła
Firma prowadzi także szkołę. Całkowicie bezpłatna katolicka szkoła i przedszkole przed laty zostały uratowane przed likwidacją. Szefową placówki, która wspaniale funkcjonuje, zatrudnia nauczycieli i wychowawców z dobrych tarnowskich szkół, oferuje dzieciom i młodzieży bezpłatną naukę i wiele zajęć pozalekcyjnych, jest Danuta Witkowska, żona pana Krzysztofa. To dzięki niej, silnej, ale też wrażliwej kobiecie, która prowadzi w Niecieczy sięgający swoimi tradycjami 1922 r. klub piłkarski – obecnie drużynę polskiej Ekstraklasy Bruk-Bet Termalikę Nieciecza, młodzież ma nieograniczony dostęp do nowoczesnych boisk treningowych i może rozwijać swoje talenty w tworzonej akademii piłkarskiej, dla której bazą jest szkoła, w której trenują też dzieci z okolic i z Tarnowa.
Reklama
To właśnie sport jest wielkim konikiem pani Danuty. Gdyby nie jej upór i determinacja, jej twarda, ale też bardzo kobieca ręka, nie wiadomo, czy udałoby się awansować do Ekstraklasy. I choć wiązało się to z dużą inwestycją – budową stadionu według najwyższych europejskich standardów – to dali radę. I to jak! – Stadion został wybudowany w 4,5 miesiąca bez żadnych środków budżetowych – opowiada prezes Bruk-Betu Krzysztof Witkowski. – Został sfinansowany z pieniędzy prywatnych, naszej firmy – podkreśla. Dziś każdy mecz w Niecieczy gromadzi całe rodziny. Przychodzą młodzi i starsi, kobiety i mężczyźni, nawet w dniu meczu miejscowy proboszcz odprawia wcześniej Mszę św., by być „ze swoimi”’. I ci kibice z małej miejscowości pokazują innym, jak kulturalnie dopingować swoją drużynę i dobrze się bawić. Sami dbają o to, by panował porządek, by nie było przekleństw czy żadnych bijatyk. Zresztą kibice innych drużyn też to wiedzą – w Niecieczy jest klasa.
Chłopak z Niecieczy
Reklama
Bruk-Bet jest w okolicy, ale nie tylko, znanym mecenatem kultury, sportu i edukacji. O tym zaangażowaniu w społeczność lokalną, o inicjowaniu wielu przedsięwzięć, o tym, jak rodzina mająca swoje korzenie i nieodcinająca się od nich, może pomóc w rozwoju swojej małej ojczyzny, najpiękniej opowiada córka pana Krzysztofa – Edyta. Młoda dziewczyna, po studiach, która w firmie zajmuje się fotowoltaiką (produkcją energii elektrycznej w module PV ze światła słonecznego), podkreśla, że jeśli się w czymś wyrasta, w jakimś środowisku, wśród wartości, to w mniejszym lub większym stopniu potem ma to przełożenie na dalsze życie człowieka. To sprawdza się w przypadku jej rodziny. Cieszy się, że uczestniczy w tworzeniu czegoś nowego, innowacyjnego, nie tak jeszcze popularnego, co pozwoli każdemu gospodarstwu domowemu, przedsiębiorstwu oszczędzać na rachunkach za prąd i da energię przyjazną środowisku. Wszystko dzięki modułom produkcji Bruk-Betu. Podkreśla, że firma nie korzysta z dotacji i że dba o najwyższą jakość produktów. – Na pewno fakt, że jesteśmy rodzinną firmą, od ponad 32 lat funkcjonującą na rynku, przemawia do wyobraźni inwestorów, gwarantując niezmienną jakość produktów, czego zabezpieczeniem są pomnażane aktywa firmy – mówi. Uśmiecha się, gdy opowiada o swoim tacie, który jest nie tylko prezesem potężnej firmy, ale przede wszystkim autorem nowych pomysłów i prekursorem kolejnych wyzwań. I osobą, która dba o najmniejszy szczegół. I choć córka tego nie powie, to osoby z zewnątrz zauważają to od razu – pan Krzysztof mimo sukcesu, jaki osiągnął, wspaniale rozwijającej się firmy, opartej w całości na polskim kapitale, jest ciągle tym samym chłopakiem z Niecieczy, który rozkręcał po studiach swoją pierwszą pracę, nie mając nic. I ta jego bezpośredniość, szczerość i serdeczność, ale też skromność, która charakteryzuje całą rodzinę, na pewno ujmuje nie tylko mieszkańców miejscowości, kontrahentów przyjeżdżających tu omawiać duże interesy, ale też ludzi, którzy tylko przez moment mają styczność z rodziną Witkowskich.
Wspólnie stworzyli rodzinną firmę, której sercem są: tata, dziadkowie, mama i to najmłodsze pokolenie – córka i 2 uczących się synów. Razem. Pokazali, że wytrwałością, pracą i zaangażowaniem można zrobić wiele, że z małego wsparcia sportu, edukacji i kultury powstało coś wielkiego. I że nieważne, gdzie się jest, na jakim etapie i stanowisku – trzeba słuchać ludzi obok.
Nad wejściem do gabinetu prezesa klubu Termalica widnieje błogosławieństwo od papieża Franciszka, dla drużyny. – Jesteśmy katolikami i naszą wiarę chcemy otwarcie okazywać, bo to jest dla nas bardzo ważne – mówi Krzysztof Witkowski. I to jest także to, co ujmuje – to nieoderwanie od korzeni. I wyniesione z domu wartości. Jakie? Bóg – Honor – Ojczyzna – podkreślają zgodnie pan Krzysztof i jego córka Edyta.