Wreszcie słońce. Po całym dniu deszczu chmury rozrzedziły się.
Duża pomarańczowa tarcza wisiała nad dachami domów po zachodniej
stronie Rynku. Na parkingu pojawił się długi cień rzucany przez drzewa
rosnące wokół pobliskiego kościółka. Od południa, od strony Jasnej
Góry, zaczęły dochodzić delikatne powiewy ciepłego wiatru.
Na przystanku stało dwóch mężczyzn w średnim wieku. Jeden
z nich trzymał w ręku czarną plastikową walizkę, która była na rogach
okuta w srebrne blachy. Właściwie był to bardziej pojemnik niż walizka.
Drugi mężczyzna nie zwracając na nic uwagi czytał, a
właściwie przeglądał reklamowy folder przypominający kolorowy magazyn.
Na zdjęciach widniały majonezy najnowszej generacji, czyli beztłuszczowe,
kawa bezkofeinowa, piwo bezalkoholowe, żarówki energooszczędne, a
nawet aparaty fotograficzne jednorazowego użytku. Przy każdym towarze
były dwie ceny - jedna droższa, przekreślona na czerwono, i druga
tańsza, napisana większymi literami. Mężczyzna studiował ceny w wielkim
skupieniu, od czasu do czasu zapisując coś w notesie.
Mężczyzna z walizką-pojemnikiem podszedł bliżej i spoglądając
przez ramię przystankowego sąsiada, zagadnął, nie mogąc pohamować
zaciekawienia:
- Ładne rzeczy tam mają i niedrogie.
- Niektóre droższe, niektóre tańsze, różnie to bywa -
odpowiedział sąsiad, nie odrywając oczu od reklamówki.
- A czemu pan tak zapisuje? - pytał dalej mężczyzna z
walizką.
- Zawsze szukam, gdzie jest taniej - odpowiedział mężczyzna
z folderem. Nie zamierzam przecież przepłacać.
- No, słusznie, słusznie. A często pan tak sprawdza i
zapisuje? - mężczyzna z walizką był coraz natrętniejszy.
- Każdą wolną chwilę na to poświęcam - odparł mu właściciel
foldera, przerzucając przez cały czas kartki. - Wie pan, ile na tym
oszczędzam?
- Ale ja mam towar, którego nigdzie pan taniej nie dostanie
- właściciel walizki zadziałał z zaskoczenia.
- A pan kto? - spytał amator niskich cen, po raz pierwszy
odrywając wzrok od foldera.
- Przedstawiciel handlowy - odpowiedział właściciel walizki.
A właściwie to specjalista do spraw marketingu, zbytu i nawiązywania
kontaktów z klientami.
- No, zobaczymy, co pan tam ma. To pewnie mieści się
w tej walizce. Założę się, że wciska pan to każdemu, kogo spotka
- mężczyzna przygadywał złośliwie.
Właściciel walizki wyprostował się, poprawił krawat przy
białym kołnierzyku, który dawno już nie widział pralki, i wciągnąwszy
głęboko powietrze, zaczął mówić szybko, ale z odpowiednią intonacją:
- To jest rewelacyjny przyrząd do hydromasażu - mówił,
wyjmując jednocześnie z kieszeni kolorową reklamówkę, przedstawiającą
zanurzoną w wannie, skąpo ubraną dziewczynę, której wdzięki ginęły
w obficie wydobywających się pęcherzykach powietrza. - Tę matę kładzie
pan na dnie wanny, podłącza do prądu i z kilku tysięcy mikroskopijnych
dysz zaczynają wydobywać się pęcherzyki powietrza, które unosząc
się, powiększają swoją objętość i na powierzchni tworzą obfitą pianę.
To urządzenie wyposażone jest w mikroprocesor, który zarządza trzema
modułami: modułem sprężonego powietrza, modułem ozonowania i modułem
podgrzewania. A to jest pilot na podczerwień, który posiada świetną
wizualizację, a oto trzy okna funkcyjne, przy pomocy których selekcjonujemy
funkcje urządzenia - specjalista do spraw zbytu i nawiązywania kontaktów
z klientami skończył przemowę i wyraźnie z siebie zadowolony oczekiwał
na reakcję poszukiwacza oszczędności.
- A po co mi to? Ja się nie potrzebuję masować - odparł
krótko oszczędnicki.
- Pan może nie, ale żonie pan kupi, to będzie pana kochała
do grobowej deski, a i panu to się z czasem spodoba, zobaczy pan,
jak to na stres działa - przedstawiciel handlowy nie dawał za wygraną.
- A na kręgosłup jak działa! Kto dziś nie ma kłopotów z kręgosłupem?
- A ile to kosztuje? - zapytał, ściszając głos, mężczyzna
od niskich cen. - Nie żebym chciał kupić, ale tak, z ciekawości się
pytam.
Przedstawiciel handlowy wyprostował się, nabrał powietrza
w płuca i patrząc badawczym wzrokiem na rozmówcę, powiedział dostojnym
tonem, jakby szukając w myślach odpowiednich słów:
- Jak dla pana - wersja podstawowa bez modułu ozonowania
i podgrzewania i z ręcznym sterowaniem, bez pilota, to jakieś dwa
tysiące złotych - tu przedstawiciel handlowy zawiesił na chwilę głos.
- Do tego trzeba jeszcze doliczyć VAT.
Poszukiwacz oszczędności wyjął kalkulator, przeliczył,
podrapał się w głowę i powiedział do siebie:
- Jak będę kupował tylko najtańsze rzeczy i tylko tam,
gdzie jest najtaniej, to za trzy lata powinno się uzbierać akurat
dwa tysiące. Dobra, biorę - powiedział odważnie. - Muszę mieć taki
bajer w domu, to sąsiad pęknie z zazdrości.
- Tylko niech pan nie przesadza na początku, bo sobie
pan kręgosłup uszkodzi - ostrzegał przedstawiciel handlowy.
- Spokojna głowa, ja to tylko włączę przy gościach. Te
bąble odjazdowo wyglądają na zdjęciu - zachwycał się poszukiwacz
oszczędności.
Pomóż w rozwoju naszego portalu